Wigilie Szły Święta. Każdego dnia napełzały coraz to nowe zapachy, po których poznać można było, jak daleko jest do nakrytego wigilijnego stołu, choinki i zgromadzonych pod nią prezentów. Pierwszy zapach szczypał w nos świeżym mrozem lub chociażby jego zwiastunem – ostrym, suchym, arktycznym wyżem. Zapach ten był i jest dla mnie nadal trudny do określenia: rześki jak mentol, czasem nieco bolesny, skłaniający do głębokiego wdechu i...