Taka scena: jak to zwykle w środę wieczorem nalewam piwo w kantynie. I przychodzi pańcia i zaczyna opowiadać jak to pobliski szpital w X to do **** jest, a ten SOR to już w ogóle, bo razu jednego stała sobie pod czerwonym światłem i jakaś stara baba wjechała jej w zad i przywieźli ją karetą na ten SOR i tam PIĘĆ godzin czekała, a obok niej ta starucha, co jej wjechała, więc uzgodniły sobie wersję dla ubezpieczalni... Krew we mnie zagrała,...