Pod koniec dnia pracy idziesz się przebrać. Zanurzasz ręce w fartuchu żeby oczyścić kieszenie ze śmieci, a tam paragon. Który nie miał prawa się znalesc w obecnej czasoprzestrzeni, bo kwiecień 2005. Z miasta odległego o ok. 200 km (no ok, hometown, ale nie zabierałam paragonów z okresu gimnazjum ze sobą). Jakieś pomysły? To wymiana za porwane (przez drogę ewakuacji w pralce, nie że dziurawe) skarpetki? Zaszyfrowany okup za ulubioną?