Czy tylko ja mam takie wrażenie, że pielegniarki na stanowisku kierowniczym nie powinny nigdy się znaleźć? U mnie kierownikiem izby przyjęć jest pielegniarka. Od czasu objęcia stanowiska zachowuje się jakby była ważniejsza od dyrektora. Robote niby ogarnia, ale dogadać się nie idzie… Jak u Was to wygląda?