Nie o tym jak sobie z tym radzić, ale skąd to się bierze? Czemu rodzicowi dorosłego dziecka nie przechodzi nawyk pouczania, dokręcania śruby, krytyki? Ja rozumiem młodzież temperować, czasem i dorosłego, ale w hard sprawach typu nałogi np., a nie peridołach (obiektywnie nieszkodliwych albo w ogole w czymś co nie jest wadą)?