To nie jest mój pacjent Przeczytajcie: „Pierwszy raz widziałam go w urządzonej w kawiarnianym stylu stołówce w podziemiach oddziału leczenia stacjonarnego. T. – mały, żylasty, sztywny jak drut, cieknący nos, brudne rękawy koszuli, pospieszna mowa, ciągle wstający z krzesła – siadł z innymi chłopcami przy nakrytym ceratą, okrągłym stole. Była pora obiadu i wszystkie dzieci jadły parówki, fasolę i chipsy ziemniaczane. Wszystkie oprócz...